Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1070

Ta strona została przepisana.

szmer, jaki doszedł do uszu odwiedzających, było westchnienie.
Pokój ten był jeszcze posępniejszy od tego, z którego dopiero co wyszedł Beaulieu.
Cztery wązkie i długie, do strzelnic podobne okna, oświecały słabo to smutne schronienie.
Żelazna krata tak była sztucznie w oknach urządzona, że więzień nie mógł nawet widzieć nieba.
La Mole siedział w kącie i, nie zważając na przybyłych, nie ruszył się z miejsca jak gdyby nic nie słyszał.
Gubernator zatrzymał się w progu, i przez chwilę spoglądał na więźnia, który nieruchomy, pochylił głowę na ręce.
— Dobry wieczór, panie de La Mole — powiedział.
Młodzieniec zwolna podniósł głowę.
— Dobry wieczór panu — odpowiedział.
— Panie, przyszedłem cię zrewidować — rzekł gubernator.
— Niema potrzeby — odpowiedział La Mole — sam oddam wszystko, co mam przy sobie.
— Cóż pan masz?