Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1084

Ta strona została przepisana.

— Mordercy! mordercy!... — zawołał Karol — chciano więc mnie zabić, moja matko?
— Tak, mój synu; być może, że ty powątpiewasz, lecz ja wiem na pewno.
— Nigdy nie powątpiewam o tem, co mi mówisz, moja matko — gorzko odpowiedział król. — Jakimżeż sposobem chciano mię zabić; bardzo radbym wiedzieć?
— Przez magię.
— Wytłomacz się, pani.
— Gdyby przestępca, którego ci chcę wskazać i którego serce twoje już ci wskazało, będąc pewnym skutku, potrafił się wymknąć — nikt nie przeniknąłby może cierpień Waszej królewskiej mości; lecz na szczęście brat twój czuwał nad tobą, Najjaśniejszy panie.
— Który brat?... — zapytał Karol.
— Twój brat d’Alençon.
— A! tak, to prawda; zapominam zawsze, że mam brata — mruknął, z goryczą się uśmiechając. — Mówisz więc pani...
— Ze ca szczęście odkrył on materyalną stronę spisku. Lecz tymczasem gdy on, niedoświadczone dziecię, szukał tylko śladów zwyczajnego spisku, dowodów głupstw młodzieńca — ja, szukałam dowodów w czynie, daleko ważniejszym; znam bowiem dobrze duszę przestępcy.