Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1091

Ta strona została przepisana.

— A więc jeśli jesteś tego pewnym, mój bracie — powiedziała zdumiona Małgorzata — dlaczegóż kazałeś go aresztować i odprowadzić do Vincennes?
— Dlatego, że mnie o to sam prosił.
— On cię prosił?...
— Tak; Henryk ma szczególne myśli. Może się myli, lecz może ma słuszność; on myśli, że jest bezpieczniejszy w mej niełasce, niż w miłości; bezpieczniejszy w Vincennes niż w Luwrze — zdala odemnie, niż zbliska.
— A! rozumiem — powiedziała Małgorzata. — A więc jest bezpiecznym?
— Tak sądzę; Beaulieu bowiem odpowiada za niego swoją głową.
— Dziękuję ci, bracie, za Henryka. Lecz...
— Lecz co?... — zapytał Karol.
— Jest jeszcze inna osoba, którą może nie powinnam się zajmować... lecz... zajmuję się mimowoli...
— Któż to taki?
— Najjaśniejszy panie, przebacz mi... zaledwie ośmieliłabym się wyznać to memu bratu, a nie śmiem wyznać memu królowi.
— La Mole, nieprawdaż?... — zapytał Karol.
— Niestety!... — zawołała Małgorzata —