wiesz, Annibalu, czego ja żałuję, opuszczając to miejsce?
— Na honor! nie wiem... Co do mnie, ja niczego nie żałuję.
— Żal mi, że nie mogę wziąć z sobą tego godnego dozorcy, zamiast...
— Lecz onby sam nie zechciał — rzekł Coconnas — wieleby na tem stracił. Pomyśl oto: pięćset talarów od nas, wynagrodzenie od rządu, a może i wyższy urząd; jak on będzie żyć szczęśliwie, gdy go zabiję... Lecz co tobie jest?
— Nic! jedna myśl przesunęła mi się przez głowę.
— Zdaje się, iż nie bardzo wesoła, gdyż strasznie zbladłeś.
— Myślę, po coby nas prowadzono do kaplicy?
— Po co? po to, aby odbyć spowiedź i komunię wielkanocną. Zdaje mi się, że to jest właśnie czas ku temu.
— Lecz — powiedział La Mole — do kaplicy prowadzą tylko skazanych na śmierć, albo męczonych torturami.
— O! — zawołał Coconnas, lekko z kolei blednąc. — To zasługuje na uwagę. Wypytamy walecznego męża, któremu mam rozplatać brzuch. Hej! stróżu, przyjacielu!
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1114
Ta strona została przepisana.