— Czy pan mię wola? — zapytał dozorca stojący na czatach na pierwszych stopniach schodów.
— Tak, zbliż się...
— Co pan rozkaże?
— Zgodziliśmy się, że się ocalimy z kaplicy, nieprawdaż?
— Tss! — rzekł stróż, ze strachem oglądając się wokoło.
— Bądź spokojny, nikt nas nie słyszy.
— Tak, panie; z kaplicy.
— Więc nas odprowadzą do kaplicy?
— Bezwątpienia, jesto już w zwyczaju.
— W zwyczaju?...
— Tak; po odczytaniu każdego wyroku na śmierć, zwyczaj jest pozwalać oskarżonemu, przepędzać noc w kaplicy.
Coconnas i La Mole zadrżeli i spojrzeli po sobie.
— Sądzisz więc, że będziemy skazani na śmierć?
— Bezwątpienia... lecz pan także wiesz o tem.
— Jakto! my także? — powiedział La Mole.
— Rozumie się... że gdybyś pan tego nie wiedział, nie byłoby wszystko przygotowane do ucieczki.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1115
Ta strona została przepisana.