lał kogo... Miałżeby być chorym? Co to ma znaczyć?
Dla więźnia wszystko jest strachem i podejrzeniem, wszystko radością i nadzieją.
Upłynęło pół godziny, upłynęła godzina, upłynęło półtorej.
Coconnas ze złości zaczął zasypiać, gdy nagle, na szelest otwierającego się zamku, podskoczył.
— O! o! — powiedział — czy to już godzina odjazdu, i czy, chociaż nieosądzonych, zaprowadzą nas do kaplicy? Kroćset dyabłów! Coby to była za przyjemność uciekać takiej nocy, gdy czarno jak w kominie!
Byle tylko konie nie były ślepe!
Gotował się już wesoło wypytać stróża, lecz ten położył palec na ustach, przewracając wielkiemi, bardzo wymownemi oczyma.
W istocie, za dozorcą rozległ się jakiś szmer i dawały się widzieć cienie jakieś.
Nagle, pośród ciemności, rozróżnił dwa kaski, na które odblask palącej się świecy rzucił złotawy promień.
— O! o! — zapytał półgłosem — cóż to za posępny konwój? Dokąd więc idziemy?
Dozorca odpowiedział tylko westchnieniem, podobnem do jęku.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1118
Ta strona została przepisana.