Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1142

Ta strona została przepisana.

mruczał niecierpliwy Coconnas. — Poczekajżeż!
I opowiedział odwiedziny Franciszka, oddane królowi Nawarry, schadzki jego z de Mouyem, historyę czerwonego płaszcza; opowiadanie to było przeplatane krzykami i jękami, gdyż uderzenia młota powtarzały się co chwila.
Nakoniec, dał tyle objaśnień dokładnych, prawdopodobnych, niezaprzeczonych, strasznych, a wszystkie przeciwko księciu d’Alençon; tak zręcznie udał, że jedynie gwałtowny ból wycisnął te wyznania; krzywił się, czerwienił, jęczał tak naturalnie i tak rozmaitemi sposobami, że sam sędzia gniewał się, iż musi zapisywać takie kompromitujące szczegóły o księciu Francuskim.
— A to mi człowiek, któremu jednego nie trzeba po dwa razy powtarzać — mówił do siebie Caboche.
— To dopiero zadał pracy pisarzowi. Jezu Chryste! cóźby to było, gdyby zamiast skórzanych, drewniane mu zabijano kliny! Uwolniono Coconnasa od dziesiątego klina, lecz i dziewięciu było dosyć, aby nogi jego pogruchotać na miazgę.
Sędzia dał poznać Coconnasowi, że ceni go ze względu na poczynione wyznania i wyszedł.
Coconnas został sam z Cabochem.