— No i cóż!... — zapytał tenże — jak się miewasz, mój panie szlachcicu?
— A! mój przyjacielu, mój kochany Caboche — powiedział Coconnas. — Bądź pewien, że za to, coś mi dopiero uczynił, będę ci wdzięczny całe życie.
— Masz pan słuszność, gdyż, gdyby dowiedziano się, com dla pana uczynił, jabym musiał zająć pańskie miejsce na tem łożu, a mnieby nie oszczędzano tak, jak ja pana oszczędzałem.
— Lecz zkądżeź ci przyszła do głowy taka myśl szczęśliwa?...
— Zkąd?... — odpowiedział Caboche, obwijając nogi Coconasa zakrwawioncm płótnem — wiedziałem, że pana uwięziono, że pana oddano pod sąd, i że królowa Katarzyna chciała twej śmierci; zgadłem, że wezmą pana na tortury, i oto wskutek tego przedsięwziąłem stosowne środki ostrożności.
— Nie zważając na niebezpieczeństwo, na jakieś się narażał?
— Panie — rzekł Caboche — jesteś jedyny szlachcic, coś mi podał rękę; ja mam pamięć i serce, choć jestem katem, a może też wła-
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1143
Ta strona została przepisana.