Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1144

Ta strona została przepisana.

śnie dlatego, że jestem katem, Zobaczysz pan jutro, jak zręcznie spełnię moją czynność.
— Jutro?... — zapytał Coconnas. — Bezwątpienia, jutro.
— Jaką czynność?
Caboche z podziwieniem spojrzał na Coconnasa.
— Jakto, jaką czynność? Czyż pan już zapomniałeś o wyroku?
— A! tak, prawda; zapomniałem — odrzekł Coconnas.
Coconnas nie zapomniał, lecz wcale o nim nie myślał.
On myślał o kaplicy, o ukrytym pod świętem przykryciem sztylecie, o Henriecie i o królowej, o drzwiach w zakrystyi i o dwóch koniach, czekających na brzegu lasu; on myślał o wolności, o jeździe na wolnem powietrzu, o bezpieczeństwie za granicami Francyi.
— Teraz — rzekł Caboche — trzeba pana zręcznie przenieść z łoża do lektyki. Nie zapominaj pan, że dla całego świata, nawet dla moich pomocników, masz pan zgruchotane nogi, i że za każdem poruszeniem musisz pan krzyczeć.
— Aj!... — krzyknął Coconnas, widząc zbliżających się dwóch pomocników, niosących lektykę.