Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1145

Ta strona została przepisana.

— Nabierz pan trochę odwagi — rzekł Caboche — jeśli pan teraz krzyczysz, cóż będzie później.
— Mój kochany Cabochu — powiedział Coconnas — błagam cię, nie pozwalaj dotykać się mnie swoim szanownym służalcom; być może, że ich ręka nie tak jest lekką jak twoja.
— Postawcie lektykę obok łoża — rzekł mistrz Caboche.
Dwaj pomocnicy spełnili dany rozkaz.
Mistrz Caboche wziął Coconnasa na ręce jak dziecko, i położył go na nosze, lecz pomimo tych wszystkich ostrożności, Coconnas wydał dwa straszne krzyki.
— W tej chwili ukazał się stróż z latarnią, i powiedział:
— Do kaplicy!..
Coconnas uścisnął rękę Cabochea, poczem pomocnicy kata ponieśli go do kaplicy.