Ta strona została przepisana.
Rozdział XI.
KAPLICA.
Ponury orszak w najgłębszem milczeniu przeszedł dwa zwodzone mosty wieży i wielkie podwórze zamku wiodące do kaplicy, na której oknach, blade światło barwiło sine postacie apostołów, w czerwone odzianych szaty.
Coconnas chciwie wciągał w siebie nocne powietrze, pomimo, że powietrze to zupełnie było przesiąkłe wilgocią od padającego deszczu.
Noc była bardzo ciemna, cieszył się zatem, że wszystkie okoliczności sprzyjają jego i towarzysza jego ucieczcze.
Trzeba mu było uzbroić się całą siłą woli i rozsądku, aby nie zeskoczyć z noszów, skoro