Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/115

Ta strona została przepisana.

I znowu obejrzał się na wszystkie strony.
— Cóż tej nocy? — zapyta! Coconnas.
— Tej nocy powrócisz pan tutaj z białym krzyżem na czapce. Hasło będzie: „Gwizyusz” Tss! cicho!
— Lecz o której godzinie mam przyjść?
— Skoro tylko uderzą w dzwon na gwałt.
— Jakto, na gwałt? — zapytał Coconnas.
— No na gwałt; ot tak: bum! bum!...
— A! rozumiem. Dobrze! będę tu — odpowiedział Coconnas.
I, skłoniwszy się niemcowi, pobiegł po schodach, zadając sam sobie pytanie:
— Co on u dyabła chciał powiedzieć? dlaczego uderzą na gwałt? Zresztą, wszystko mi jedno! ja pozostaję przy mojem mniemaniu: ten pan de Besme to poczciwe Niemczysko. Czyby czasem nie należało zaczekać na hrabiego de La Mole?... Lecz nie; on bezwątpienia pozostanie na wieczerzy u króla Nawarry.
I Coconnas udał się na ulicę de l’Arbre-Sec, dokąd, jak magnes, przyciągał go znak pod Piękną Gwiazdą.
Tymczasem otworzyły się po drugiej stronie galeryi drzwi, prowadzące do mieszkania króla Nawarry, i paź, zbliżywszy się do La Mole’a, zapytał go: