Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1158

Ta strona została przepisana.

— Czy tak myślisz?
— Tak jest. Przynajmniej upewniał mnie o tem kapłan, a nadewszystko sam mam tę słodka nadzieję. A! nie zemdlej czasem; ta podła tłuszcza będzie się z nas wyśmiewała.
Caboche usłyszał ostatnie słowa piemontczyka, zaciął konia i podał Coconnasowi, tak iż tego nikt nie spostrzegł, gąbkę umoczoną w tak silnym spirytusie, że La Mole natarłszy nią sobie skronie, natychmiast przyszedł do siebie.
— A! — wyjąkał La Mole — ożyłem.
Mówiąc to, pocałował relikwię, wiszącą u szyi na złotym łańcuszku.
Skoro przybyli na róg bulwarku i skręcili obok prześlicznego budynku, wystawionego przez Henryka II-go, ukazało się w oddaleniu rusztowanie, z gołą, zakrwawioną platformą.
Platforma ta górowała nad wszystkiemi głowami.
— Mój przyjacielu — powiedział La Mole — ja chciałbym umrzeć pierwszy.
Coconnas znowu uderzył kata po ramieniu.
— Czego żądasz, panie hrabio? — zapytał kat.
— Czy chcesz mi wyświadczyć usługę, którą już zresztą kiedyś przyobiecałeś mi wykonać.
— I owszem.