swych zdruzgotanych nogach, zrobił straszne wysilenie, aby sam mógł wejść na rusztowanie, tłum zahuczał.
Kobiece jęki połączyły się z krzykami mężczyzn.
— To był jeden z pierwszych elegantów przy dworze — mówił mężczyźni — nie tutaj powinien on umierać, lecz w Pre-aux-Clercs[1].
— Jaki on piękny! jaki blady! — mówiły kobiety — to ten, który nic nie odpowiedział sędziemu.
— Przyjacielu — powiedział La Mole — nie mogę się utrzymać, podnieś mnie!
— Zaczekaj — odpowiedział Coconnas.
Piemontczyk dał katowi znak, na który się tenże oddalił; potem, nieco schyliwszy się, wziął La Mola w objęcia, jakby dziecię, śmiało i szybko wszedł po schodach ze swym ciężarem na rusztowanie i spuścił La Mola na pokład, przy dzikich okrzykach i oklaskach ludu.
Coconnas zdjął czapkę i ukłonił się.
Potem rzucił czapkę na rusztowanie.
— Spójrz dokoła — powiedział La Mole — czy ich gdzie nie spostrzegasz?
Coconnas zwolna spojrzał po całym placu;
- ↑ Miejsce pojedynków. (Przyp. tłóm.)