Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1163

Ta strona została przepisana.

Nie dokończył; miecz błysnął, przeciął powietrze jak błyskawica, i piękna głowa La Mola potoczyła się do nóg Coconnasa.
Tułów zwolna upadł na pokład.
Tysiące głosów wykrzyknęło jednocześnie.
Piemontczykowi zdawało się, że odróżnił jeden głos kobiecy, bardziej przenikliwy od innych.
— Dziękuję ci, mój przyjacielu — powiedział Coconnas, już po trzeci raz ściskając rękę kata.
— Mój synu — rzekł kapłan do Coconnasa — czy nie masz czasem z czego zwierzyć się Bogu?...
— Na honor!.. nie, mój ojcze — odpowiedział piemontczyk — wszystko, co tylko miałem do powiedzenia, powiedziałem ci już wczoraj.
Następnie, zwrócił się jeszcze raz do mistrza Caboche, i rzekł:
— Kacie, mój ostatni przyjacielu, wyświadcz mi jeszcze jednę łaskę!...
I Coconnas zanim ukląkł, spojrzał na tłumy tak łagodnie i z taką spokojnością, że szmer uwielbienia jeszcze raz pogłaskał jego ucho i uśmiech dumy na usta wywołał.
Następnie, przycisnąwszy głowę przyjaciela do swych piersi, pocałował ją w sine usta, rzucił