Paziowie wykonali rozkaz i wyszli. Pozostała tylko Gillonna.
— Przygotuj dla mnie stroje — rzekła Małgorzata.
Gillonna z zadziwieniem spojrzała na panią.
— Tak — powtórzyła Małgorzata głosem, w którym się przebijała gorycz.
— Tak, ja się ubiorę, pójdę na bal... na mnie czekają.
— A księżna? — zapytała Gillonna.
— A! ona szczęśliwa; ona może pozostać tutaj, może płakać, może cierpieć. Lecz ona nie jest córką króla, siostrą króla, żoną króla. Ona nie jest królową,... Gillonno pomóż mi się ubrać.
Gillonna była posłuszną.
Drogie kamienie były prześliczne; suknie wspaniałe.
Nigdy Małgorzata nie była tak piękną.
Przejrzała się w lustrze.
— Brat ma słuszność — pomyślała — człowiek jest stworzeniem, godnem litości.
W tej chwili weszła Gillonna.
— Jakiś człowiek pyta się o panią — powiedziała Gillonna.
— O mnie?
— Tak jest.
— Kto taki?
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1171
Ta strona została przepisana.