Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1172

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem, lecz jego wejrzenie jest straszne; zobaczywszy go, zadrżałam.
— Zapytaj, jak się nazywa — rzekła Małgorzata bledniejąc.
Gillonna wyszła i wkrótce powróciła.
— Nieznajomy nie chce powiedzieć swego nazwiska, lecz kazał to oddać Waszej królewskiej mości.
Gillonna podała relikwię, którą, w przed dzień tego dnia. Małgorzata dała La Molowi.
— Wprowadź go! wprowadź! — zawołała Małgorzata.
Królowa zbladła jeszcze bardziej.
Ciężkie kroki dały się słyszeć i wkrótce nieznajomy stanął we drzwiach.
— To ty....? — zapytała Małgorzata.
— Tak, jestem ten, któregoś Wasza królewska mość spotkała kiedyś w Montfaucon; ja to odwiozłem w swoim wózku dwóch ranionych panów.
— A! tak, tak, poznaję cię; jesteś Caboche.
— Kat okręgu paryskiego, Wasza królewska mość.
Ze wszystkiego, co mówiono już przeszło od kwadransa, Henrieta te pierwsze słowa usłyszała.