Małgorzata zamieniła spojrzenie z Henrietą.
— Nie, nie! — zawołała wyczytawszy w oczach Henriety tę żsamą myśl — nie, wskaż nam drogę a udamy się za tobą.
Caboche wziął do ręki pochodnię, i otworzył małe dębowe drzwiczki, prowadzące do piwnicy.
W tej chwili przeciąg powietrza, miotając światłem pochodni, przyniósł nieprzyjemny odór krwi i zgnilizny.
Henrieta, blada jak alabastrowa statua, wsparła się na ręku przyjaciółki, która szła odważniej; lecz na pierwszym stopniu zatrzęsła się.
— Nie, nie mogę! — wyszeptała.
— Kto kocha szczerze — uczyniła uwagę Henrieta — ten kocha i trupa swego kochanka.
Straszną i wzruszającą była ta scena, gdy dwie piękno, w kwiecie wieku i wspaniale ubrane kobiety, schyliły się, idąc pod wilgotnem sklepianiem. Słabsza z nich wspierała się na ręku silniejszej, a silniejsza na ręku kata.
Nareszcie stanęły na ostatnim-stopniu.
W głębi piwniczki leżały dwa trupy, owinięte wielkim czarnym płaszczem.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1177
Ta strona została przepisana.