Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1191

Ta strona została przepisana.

ani na zielonych dolinach, ani na ozłoconych słońcem wierzchołkach lasu; wzrok jego pełen dumy przenosił się ku stolicy Francyi, której z czasem los przeznaczył być stolicą, świata całego.
— Paryż — mówił do siebie Henryk — Paryż!.. radość, tryumf, sława, potęga i szczęście; Paryż, w którym jest Luwr i dwór, w którym jest tron!... I od tego Paryża być oddzielonym temi nędznemi fortyfikacyami, rozciągającemi się u stóp moich, które zresztą mieszczą w sobie i mego nieprzyjaciela.
I wiodąc wzrok z Paryża ku Vincennes, Henryk spostrzegł na lewo, pomiędzy kwitnącemi drzewami migdałów, człowieka, na którego kirysie światło słońca łamało się ukośnie.
Król śledził to światło migocące w przestrzeni, odpowiednio do ruchów jeźdźca.
Nieznajomy siedział na dziarskim koniu, i wiódł za lejce drugiego, który wydawał się nie mniej być bystrym.
Król śledził wzrokiem jeźdźca, który, dobywszy szpady, przyczepił do niej białą chorągiewkę i zaczął nią powiewać, jakby dając jakieś sygnały.
W tejże chwili, z przeciwnego wzgórka odpowiedziano podobnym sygnałem, a wkrótce, na-