Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1200

Ta strona została przepisana.

ludzie, którzy coś tracą, i obawiają się nie pozyskać od następcy i tego, co posiadali.
Ta żałoba, szlochania i jęki, ponure słowa Katarzyny, posępne i uroczyste chwile ostatnich tchnień króla, sam widok jego, cierpiącego na słabość dotychczas nie znaną nauce — wywarły na młodego Henryka wrażenia tak straszne, iż pomimo wszelkich usiłowań, nie mógł, jak widzieliśmy, ukryć przestrachu, który się wypiętnował na jego obliczu przy widoku umierającego króla, kąpiącego się w swej własnej krwi.
Karol smutnie się uśmiechnął; umierający bowiem nie straci ani jednego wyrazu, malującego się na twarzach otaczających.
— Zbliż się, Henryku — powiedział wyciągając ku niemu rękę — zbliż się; cierpiałem nie widząc cię. Wielem cię dręczył przez cało życie, mój przyjacielu, i wierz mi, że teraz bardzo tego żałuję. Często pomagałem tym, którzy cię dręczyli; lecz wiesz, że wypadki nie zależą od króla, i oprócz mojej matki Katarzyny, oprócz mego brata Andegaweńskiego, oprócz mego brata d’Alençon, nademną przez cale życie wisiało cóś takiego, co dopiero skończy się z mem życiem: był to interes państwa.
— Najjaśniejszy panie — rzekł Henryk — ja o wszystkiem zapomniałem, oprócz miłości