Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1212

Ta strona została przepisana.

— Tak, Najjaśniejszy panie.
— A więc twoja przepowiednia jest fałszywą: nie będę królem?... — wykrzyknął Henryk.
— Będziesz nim, Najjaśniejszy panie; lecz czas jeszcze nie nadszedł.
— Zkąd o tem wiesz? Mów! Chcę wiedzieć czy mogę ci wierzyć?
— Słuchaj, Najjaśniejszy panie.
— Słucham.
— Schyl się, Najjaśniejszy panie.
Henryk nachylił się nad ciałem Karola.
René pochylił się także.
Dzieliła ich tylko szerokość łóżka, a odegłość tę zmniejszało jeszcze ich wzajemne pochylenie.
Między nimi leżało milczące i nieruchome ciało konającego króla.
— Posłuchaj panie — rzekł René. — Ukryty tu jestem przez królowę-matkę, ażeby cię panie zgubić; wolę jednak ci służyć, gdyż wierzę w twój horoskop, a jeszcze dlatego, że służąc doznaję podwójnej korzyści: tak dla ciała, jak i dla duszy.
— Czy to także królowa-matka rozkazała ci powiedzieć?... — zapytał Henryk, pełen wątpliwości i niepokoju.