Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1216

Ta strona została przepisana.

— Mamko! — krzyknął król mocniejszym głosem — mamko!
Dobra kobieta przybiegła.
— Co ci jest, mój Karolku? — zapytała.
— Mamko! — rzekł król, z otwartą powieką i okiem rozszerzonem od strasznej pewności zbliżającej się śmierci — musiało się tu coś stać podczas gdy spałem: widzę wielkie światło; widzę Boga, naszego Stwórcę; widzę Pana Jezusa; widzę błogosławioną Matkę Boską. Oni Go proszą, błagają za mną: Wszechmocny i litościwy Pan przebacza mi.. On woła mnie... Boże mój! Boże mój! zapomnij, że byłem królem, gdy staję przed Tobą bez berła i korony... Boże mój! zapomnij występki króla i pamiętaj tylko cierpienia człowieka... Boże mój!... otóż staję przed Tobą...
I Karol, który, wymawiając te wyrazy, podnosił się coraz bardziej, jak gdyby idąc na spotkanie przywołującego głosu — wydał po ostatnich wyrazach westchnienie i padł bez ducha i zdrętwiały na ręce mamki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tymczasem, gdy żołnierze, pod dowództwem Katarzyny, zajmowali wszystkim znane wyjścia, — Henryk, w towarzystwie Renégo przeszedł tajemniczy korytarz, dobiegł do furtki, wskoczył na czekającego nań konia