Małgorzata była przy nim, smutna i posępna, znajdując w swych pięknych górach jeśli nie rozrywkę, to przynajmniej złagodzenie dwóch najgłówniejszych utrapień życia: nieobecności i śmierci.
Paryż był bardzo spokojny, a królowa matka, będąca zupełną regentką od czasu, kiedy jej kochany syn Henryk został królom, mieszkała to w Luwrze, to w pałacu „Soissons“, położonym w miejscu, gdzie teraz stoi skład zboża, i z którego pozostała tylko wspaniała kolumna, jaką jeszcze widzieć można naprzeciw ulicy.
Pewnego wieczoru, kiedy królowa bardzo była zajętą badaniem gwiazd z Renem, o którego małych zdradach wcale nie wiedziała, i który wszedł znowu w jej łaski, za fałszywie podane świadectwo w sprawie Coconnasa i La Mola — dano jej znać, że jakiś człowiek, mający jej udzielić rzeczy wielkiej wagi, oczekuje na nią w modlitewni.
Prędko zeszła i zastała Maurevela.
— On jest tutaj — zawołał były kapitan minierów, wbrew dworskiej etykiecie, nie dając Katarzynie pierwszeństwa w zadaniu mu pytania.
— Kto, on?... — zapytała Katarzyna.
— Któżby inny, jeśli nie król Nawarry.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1221
Ta strona została przepisana.