Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1227

Ta strona została przepisana.

— O!... — rzekł Henryk — nie mówię ja tego o teraźniejszości, lecz o przeszłych i przyszłych głupstwach. Ale nie spierajmy się o to, gdyż nie mamy czasu do stracenia.
— Wyjeżdżasz więc dzisiaj?
— Tej nocy.
— A więc sprawy, które cię powołały do Paryża, są już ukończone.
— Ja tu przybyłem tylko dla ciebie.
— Gaskończyk!
— Na szatana! moja przyjaciółko, mówię prawdę; lecz porzućmy te wspomnienia; pozostaje mi jeszcze dwie lub trzy godziny szczęścia, a potem — wieczna rozłąka.
— A! Najjaśniejszy panie — powiedziała pani de Sauve — jedna tylko miłość moja jest wieczną.
Henryk dopiero co powiedział, że niema czasu do spierania się, a więc się nie spierał; on uwierzył, albo, chociaż był sceptykiem, udawał, że wierzy.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

De Mouy i jego dwaj towarzysze, jak powiedział król Nawarry, ukrywali się w blizkości domu.