o Henryku: obróciwszy się ku oknu, gwizdnął na sposób bearneńskich pasterzy.
— To wystarczy — rzekł do Saucourta. — Teraz do mnie, morderco! do mnie!
I rzucił się na Maurevela.
Maurevel zdążył wyciągnąć z za pasa pistolet.
— A! na ten raz — powiedział zabójca króla, biorąc na cel młodego człowieka — spodziewam się, że będziesz zabity.
I wystrzelił.
Lecz de Mouy odskoczył w prawo, i kula przeszła, nie trafiwszy go.
— Teraz na mnie kolej — zawołał de Mouy.
I poczęstował Maurevela tak silnem pchnięciem, że chociaż szpada natrafiła na skórzany pas, zwalczyła jednak tę przeszkodę, i zagłębiła się w ciało.
Morderca wydał dziki krzyk, świadczący o tak głębokiej boleści, że zbiry, towarzyszący mu, mając go za zabitego, rzucili się przestraszeni w ulicę Saint-Honoré.
Maurevel nie był odważnym.
Widząc się opuszczony przez swych ludzi, mając przed sobą takiego przeciwnika jak de Mouy, uznał za najlepsze pójść za ich przykła-
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1229
Ta strona została przepisana.