wyrzekła jeszcze po raz ostatni: „Kocham cię”, i padła nieżywa.
Henryk nie mógł zostać długo, bez narażania się na zgubę.
Wyjął sztylet, odciął pukiel tych pięknych blond-włosów, które tak często rozplatał, aby podziwiać ich długość, i wyszedł, szlochając, pośród jęków przytomnych, którzy się nie domyślali, jak wielkie opłakiwali nieszczęście.
— Przyjaciele!.. miłość!.. — zawołał zrozpaczony Henryk — wszystko mię opuszcza, porzuca, wszystkiego jestem na raz pozbawiony!
— Tak, Najjaśniejszy panie — rzekł do niego po cichu człowiek, który oddzielił się od grupy ciekawych, zebranych przed małym domkiem, i postępował za Henrykiem — lecz pozostaje ci tron.
— René!.. — zawołał Henryk.
— Tak, Najjaśniejszy panie, René, który czuwa nad tobą; Maurevel, oddając ducha, nazwał cię po imieniu; wiedzą teraz, że jesteś w Paryżu, i szukają cię; uciekaj, uciekaj!...
— I mówisz, że będę królem, René?.. Ja, wygnaniec?...
— Spójrz, Najjaśniejszy panie — powiedział
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1236
Ta strona została przepisana.