Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Henryk, nic nie słysząc, lecz, nie straciwszy z oczu ani jednego poruszenia królowej, księżnej Klaudyi i Małgorzaty, zwrócił się do żony:
— Pozwól mi pani ucałować swoję rękę.
Małgorzata wyciągnęła doń drżącą rękę.
— Co ci Klaudya mówiła?... — szepnął Henryk, nachylając się do jej ręki.
— Żebym nie wychodziła ztąd. Na Boga!.. nie wychodź także.
Te słowa przebiegły w głowie Henryka jak błyskawica; lecz blask ten był jednak dostateczny, ażeby oświecić Henryka, co do całego spisku.
— To jeszcze nie wszystko — powiedziała Małgorzata — oto list, przyniesiony przez szlachcica prowensalskiego.
— Pana de La Mole?...
— Tak.
— Dziękuje — odrzekł Henryk, chowając list.
I, odszedłszy od pomieszanej żony, położył rękę na ramieniu Florentczyka.
— No i cóż, panie René — zapytał — jakże tam idzie handel?...
— Dosyć dobrze — odpowiedział truciciel ze zwykłym uśmiechem zdradzieckim.
— I ja tak myślę — rzekł Henryk — skoro