Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/136

Ta strona została przepisana.

I znowu z większy jeszcze siłą ścisnęła rękę starszej córce; następnie obracając się do młodszej rzekła:
— No i cóż, Małgorzato, czyż nie słyszałaś, żem cię prosiła, ażebyś, odeszła do siebie?... Jeżeli to niedostateczne, w takim razie, rozkazuję ci.
— Przebacz mi, matko — powiedziała Małgorzata, blada i drżąca.
— Życzę spokojnej nocy Waszej królewskiej mości.
— Spodziewam się, że twoje życzenie spełni się. Dobranoc ci.
Małgorzata odeszła wolnym i niepewnym krokiem, napróżno starając się spotkać wzrok męża, który nawet nie obejrzał się na nią.
Nastała chwila milczenia. Katarzyna nie spuszczała z oczu księżnej Lotaryńskiej, z założonemi rękoma spoglądającej na matkę.
Henryk stał odwrócony tyłem, lecz całą tę scenę widział w lustrze, udając, że sobie smaruje wąsy pomadą, tylko co wziętą od Renégo.
— Cóż, Henryku — zapytała Katarzyna — czy wyjdziesz nareszcie?..
— A!... prawda — zawołał król Nawarry — Na honor!... zapomniałem, że książę d’Alençon i książę Kondeusz czekają na mnie. Ten cudowny zapach upoił mnie; zdaje mi się, że pamięć straciłem. Do widzenia pani.