Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/137

Ta strona została przepisana.

— Do widzenia!... A jutro nie zapomnij zawiadomić mnie o zdrowiu admirała.
— Nie zaniedbam tego uczynić. Febe, czego chcesz?...
— Febe!.. — krzyknęła ze złością, Katarzyna.
— Zawołaj ją pani do siebie — rzekł Bearneńczyk — gdyż nie chce mnie ztąd wypuścić.
Królowa-matka wstała i przytrzymała małego pieska za obróżkę, dopóki Henryk nie wyszedł z tak wesołą i spokojną twarzą, jak gdyby nie czuł w głębi serca, że życiu jego grozi niebezpieczeństwo.
Piesek, puszczony przez Katarzynę, czując się wolnym, rzucił się za Henrykiem, lecz, znalazłszy drzwi zamknięte, ponuro tylko zawył, wsadziwszy długą mordkę za portierę.
— Teraz, Karolino — powiedziała Katarzyna do pani de Sauve — zawołaj mi panów: Gwizyusza i Tawannes, znajdujących się w mojej modlitewni. Po powrocie, odprowadzisz do domu księżnę Lotaryńską, gdyż jest cokolwiek słabą.