Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/155

Ta strona została przepisana.

— Z rozkazu króla i księcia Gwizyusza.
— I kiedyżto?
— Jak uderzą w dzwon na wieży Saint-Germain-l’Auxerrois.
— Aha! więc to dla tego ten kochany Niemiec z dworu księcia Gwizyusza... jak się nazywa?...
— Pan de Besme.
— Tak, tak, prawda. Więc to dla tego pan de Besme mówił mi, ażebym śpieszył zaraz na pierwsze uderzenie w dzwon na gwałt?
— Widziałeś, hrabio, pana dc Besme?
— Widziałem, nawet z nim mówiłem.
— Gdzie?
— W Luwrze. On to wprowadził mnie, powiedział hasło i...
— Patrz pan.
— Na Boga! wszak to on!
— Czy chcesz, hrabio, pomówić z nim?
— Na mą duszę! toby nie zaszkodziło.
Maurevel szybko otworzył okno.
Besme w samej rzeczy tylko co przeszedł przed oknem, z oddziałem ze dwudziestu ludzi złożonym.
— Gwizyusz i Lotaryński — rzekł Maurevel.