Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/157

Ta strona została przepisana.

— Dobrze — odpowiedział Coconnas — ja jestem chartem, a psy dobrej rasy polują węchem.
— Do widzenia.
— Spiesz pan.
— A pan?
— Zacznij pan polować, my nie spóźnimy się na podział łupu.
De Besme poszedł, a Maurevel zamknął okno.
— Słyszałeś młodzieńcze! — rzekł Maurevel.
— Jeżeli masz jakiego osobistego nieprzyjaciela, chociażby i nie ze wszystkim hugonotę, wszystko jedno, połóż go na swojej liście, a pójdzie na równi z innymi.
Coconnas, ogłuszony wszystkiem co słyszał i widział, spoglądał kolejne to na oberżystę, przybierającego groźne pozy, to na Maurevela, wyjmującego jakiś papier.
— Co się mnie tycze, oto moja lista — z zimną krwią powiedział Maurevel.
— Trzystu! Jeżeli każdy dobry katolik odbędzie się tej nocy, choćby z dziesiątą częścią tego, co ja na siebie liczę, to jutro nie będzie ani jednego heretyka w całem królestwie.
— Tss! — szepnął La Hurière.