— Cóż to? — zapytali razem Maurevel i Coconnas.
Pierwsze mierzenie dzwonu na wieży Saint-Germain-l’Auxerrois, dało się słyszeć.
— Sygnał! — zawołał Maurevel. — A więc zaczniemy wcześniej. Było umówione o północy... tem lepiej! Jeśli idzie o sławę Boga lub króla, lepsze są zegary, które pośpieszają, niż te co się spóźniają.
W samej rzeczy, dźwięk kościelnego dzwonu, ponuro rozlegał się pośród nocy.
Zaraz potem nastąpił pierwszy wystrzał, i prawie tejże samej chwili, mnóstwo pochodni jak błyskawice oświeciły ulicę de l’Arbre-Sec.
Coconnas powiódł po czole ręką zwilgotniałą od potu.
— A więc stało się — zawołał Maurevel. — W drogę!
— Zaraz, zaraz — zawołał gospodarz. — Pierwej, aniżeli wyjdziemy, zabezpieczmy swoje mieszkania, jak to zwykle wypada robić przed wojną. Alboż ja chcę, ażeby zamordowano moją żonę i dzieci, podczas, kiedy będę na mieście? Wszak u mnie w domu jest hugonota.
— Pan de La Mole — zawołał Coconnas, zerwawszy się ze stołka.
— A heretyk, sam wpadł w zasadzkę.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/158
Ta strona została przepisana.