Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/159

Ta strona została przepisana.

— Jak to?... — zapytał Coconnas — czyż śmiałbyś napaść na swego gościa?
— Wszak to na niego ostrzyłem mój rapir.
— O! o!... — mruknął piemontczyk, marszcząc brwi.
— Dotychczas zarzynałem tylko zające, kaczki i kury — powiedział szanowny oberżysta — nic wiem więc jak się trzeba brać do roboty, chcąc zabić człowieka. Otóż, spróbuję moich zdolności na tym zuchu. Jeżeli to nie uda mi się bardzo zręcznie, przynajmniej nie będę miał świadków, którzyby się ze mnie mogli wyśmiewać.
— Co na to, to już nie pozwolę — zawołał Coconnas. — Pan de La Mole jest moim towarzyszem, pan de La Mole ze mną jadł kolacyę, pan de La Mole grał ze mną w karty.
— Prawda; lecz pan de La Mole jest heretykiem — dodał Maurevel — pan de La Mole osądzony, i jeżeli my go nie zabijemy, zabiją go inni.
— Nie mówiąc jeszcze o tem — wtrącił gospodarz — że wygrał od pana pięćdziesiąt talarów.
— To prawda — odparł Coconnas — lecz jestem przekonany, że wygrał je sprawiedliwie.