Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/161

Ta strona została przepisana.

— I mnie tak się zdaje — powiedział Coconnas.
— Będzie się zatem bronił.
— Można się po nim tego spodziewać. Ale, wiesz co, panie La Hurière, jeżeli on cię zabije to będzie zabawne.
— Hum! bum! — pomruknął gospodarz.
Lecz, przypomiawszy sobie, że w ręku ma dobrą rusznicę, uspokoił się i wybił drzwi silnem uderzeniem nogi.
La Mole bez czapki, lecz zresztą zupełnie ubrany, stał jakby oszańcowany za łóżkiem trzymając w zębach szpadę a w rękach pistolety.
— Aha! — powiedział Coconnas, nadymając nozdrza jak dziki zwierz, który krew zwęszył — zaczyna mnie to bawić. La Hurière! Najprzód, nie obawiaj się!
— A! — chcą mnie więc zamordować — wrzasnął La Mole, oczy którego błyszczały jak dwa żarzące się węgle — i to ty nędzniku! La Hurière zamiast odpowiedzi, wziął na cel La Molea. Lecz ten baczny na wszystko rzucił się na kolana właśnie w tej chwili, kiedy strzał nastąpił; kula więc przeszła po nad jego głową.
— Do mnie!... — zawołał La Mole. — Do mnie panie de Coconnas!