— Do mnie!.. panie de Maurevel, do mnie!.. — wrzasnął La Hurière.
— Na honor!... panie de La Mole — rzekł Coconnas — wszystko co mogę teraz zrobić dla ciebie, ogranicza się na tem, że nie będę cię napastował. Zdaje się, że dzisiejszej nocy mordują hugonotów na rozkaz króla. Broń się więc pan sam, jak możesz i jak umiesz.
— A zdrajcy!... To tak?... Czekajcież więc!...
I La Mole z kolei zmierzył, i odwiódł kurek pistoletu. La Hurière, który nie spuścił z niego oka, zdążył odskoczyć na bok, lecz Coconnas nie spodziewając się strzału, stał na miejscu i kula drasnęła go po ramieniu.
— Na szatana!... — ryknął Coconnas, zgrzytnąwszy zębami. — We mnie?... Więc broń się kiedy tego koniecznie wymagasz.
I dobywszy szpady, poskoczył ku La Molowi.
Bezwątpienia, gdyby Coconnas był sam, La Mole byłby gotów bronić się, lecz za piemontczykiem stał jeszcze La Hurière, nabijający swą rusznicę; przytem w tej chwili dały się słyszeć na schodach spieszne kroki Maurevela, biegnącego na wołanie oberżysty.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/162
Ta strona została przepisana.