chodzić po wierzchołkach lodowych gór. Zresztą, jeżeli mnie kto raz obrazi, gotów jestem polecić za nim do nieba, lub zejść do piekła drogą, jakakolwiekby tam prowadziła. Puśćcie mnie więc.
— Bardzo dobrze!... — zawołał Maurevel. — Lecz on albo się zabił na śmierć, albo uciekł już daleko. Chodź więc pan z nami; jeżeli ten wymknie się, mała szkoda, znajdziesz pan tysiące innych.
— Masz słuszność — zawołał Coconnas. — Śmierć hugonotom! Muszę się zemścić, im prędzej tem lepiej.
I wszyscy trzej zbiegli ze schodów jak szaleni.
— Do admirała!... — zawołał Maurevel.
— Do admirała!... — powtórzył La Hurière.
— A więc, do admirała, kiedy chcecie — wykrzyknął z kolei Coconnas.
Wszyscy trzej wypadli z oberży, pozostawionej obronie Grzegorza i innych służalców, i pobiegli do mieszkania admirała na ulicę de Béthisy.
Gwałtowne światło i huk strzałów wskazywały im drogę.
— Kto to?... — zapytał Coconnas.
— Co to za człowiek bez kaftana i szarfy.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/164
Ta strona została przepisana.