— Strzeż się hrabio, strzeż!... — wołał La Hurière, Coconnas rzucił się w tył.
Raniony podniósł się na jedno kolano; myśląc tylko o zemście, chciał pchnąć piemontczyka sztyletem właśnie w tej chwili, kiedy go ostrzegł La Hurière.
— A!.. żmijo — zawołał Coconnas.
I, rzuciwszy się na rannego, trzy razy zanurzył mu w piersi szpadę po samą rękojeść.
— Teraz do admirała!... — zawołał Coconnas, rzucając konającego hugonotę. — Do admirała!..
— Zdaje mi się, że pan zaczynasz w tem smakować — powiedział Maurevel. — Tak jest — odrzekł Coconnas. — Nie wiem, czym odurzał od prochowego dymu, czy też widok krwi dodaje mi zachęty, lecz znajduję wielką przyjemność w rzezi. Dotychczas polowałem na wilki i niedźwiedzie, lecz polowanie na ludzi, daleko większą sprawia mi rozrywkę.
I wszyscy trzej poszli dalej.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/166
Ta strona została przepisana.