podnosząc się z natężeniem, jakby dźwigając jakiś znaczny ciężar.
— A inni gdzie są? — zapytał z niecierpliwością książę.
— Inni dobijają innych.
— A ty! ty, cóżeś zrobił?
— Zaraz książę zobaczysz. Niech Wasza książęca mość usunie się cokolwiek na bok.
Książę cofnął się na krok.
Teraz dopiero można było rozpoznać, co to był za przedmiot, który Besme podnosił z takiem natężeniem swych sił.
Był to trup starca.
Wzniósł on go nad balkon, pobujał nim trochę w powietrzu i rzucił pod nogi swego pana.
Głuchy łoskot upadku, krew, która daleko bryzgnęła, przejęła strachem nawet samego księcia.
Lecz trwoga ta, była jak błyskawica, chwilową.
Ciekawość przeważyła, i wszyscy posunęli sic naprzód na kilka kroków, aby oświecić i przypatrzeć się nieszczęsnej ofiarze.
Wszyscy ujrzeli wtedy siwe włosy, poważną twarz i ręce skostniałe umierającego.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/171
Ta strona została przepisana.