Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/173

Ta strona została przepisana.

Kiedy opuścił rękę i znowu ośmielił się spojrzeć na admirała, oczy zabitego były już zamknięte na zawsze, ręka nieruchoma, a miejsce słów, tylko co wymówionych, zastąpiła na ustach czarna zsiadła krew.
Książę wzniósł szpadę na znak zwycięztwa, ze śmiałością, jaką tylko nadaje rozpacz.
— Czy Wasza książęca mość jesteś zadowolony? — zapytał Besme.
— Tak — odparł Henryk — gdyż tyś zemścił się...
— Za księcia Franciszka, nieprawdaż?
— I za religiję — głucho odpowiedział Henryk. — Teraz — mówił dalej, zwracając się ku Szwajcarom, żołnierzom i mieszczanom napełniającym podwórzec i ulicę — teraz, przyjaciele moi, do roboty!
— A! dzień dobry, panie de Besme — powiedział Coconnas, przybliżając się prawie z uszanowaniem do niemca, stojącego jeszcze na balkonie i spokojnie ocierającego krew ze szpady.
— Więc to pan, tak go pięknie sprowadziłeś, na dół — w uniesieniu zawołał La Hurière. — Jakimże sposobem pan to zrobiłeś?
— O! bardzo prostym,. bardzo prostym. Admirał usłyszał hałas, otworzył drzwi, a ja nadziałem go na szpadę. Ale to jeszcze nie wszyst-