czkach, ukazał się młodzieniec w siedmnastym zaledwie roku, cały czarno ubrany, blady z rozrzuconym włosem.
— Oto jestem, siostro! — zawołał.
— Franciszku! Franciszku! ratuj mnie! — krzyknęła Małgorzata.
— Książę d’Alençon! — szepnął La Hurière zniżając rusznicę.
— Francuski książę krwi! — mruczał pod nosem Coconnas, cofając się o krok w tył.
Książę d’Alençon obejrzał się na około.
Małgorzata z rozpuszczonemi włosami, jeszcze piękniejsza jak zwykle, stała oparta o ścianę, otoczona ludźmi z okrutnym wzrokiem, pianą na ustach, z twarzy których pot spływał w rzęsistych kroplach.
— Niegodziwcy! — zawołał książę.
— Ratuj mnie bracie! — powtórzyła osłabiona Małgorzata. — Chcą mnie zamordować.
Na bladej twarzy księcia zdawało się, że błysnął ogień.
Był on bezbronny, lecz bezwątpienia, pewnym swej powagi, z zaciśniętą pięścią postąpił ku piemontczykowi i jego towarzyszom, cofającym się ze strachu przed błyskawicami tryskające mi z jego oczu.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/181
Ta strona została przepisana.