— Zdaje się, że nie — odpowiedziała. — Jeżelim zaś ranna, to bardzo lekko.
— Lecz ta krew — zapytał książę, dotykając się drżącemi rękoma ciała Małgorzaty — zkąd ta krew?
— Nie wiem — odrzekła młoda niewiasta. — Jeden z tych nędzników schwytał mnie za rękę, może był ranny...
— Dotknął się mojej siostry! — zawołał książę. — A! gdybyś mi tylko go wskazała, gdybyś powiedziała kto był tym łotrem, gdybym wiedział gdzie go szukać!...
— Tss! — syknęła Małgorzata.
— Dla czego? — zapytał Franciszek.
— Dla tego, że jeżeli cię zobaczą o tej porze w moim pokoju...
— Czyż brat nie może przyjść do siostry?
Królowa rzuciła na brata wejrzenie tak groźne, że książę był zmuszony cofnąć się.
— Tak, tak, Małgorzato — powiedział — masz słuszność. Odchodzę. Lecz nie możesz zostać sama podczas tak okropnej nocy. Może zawołać Gillonnę?
— Nie, nikogo nie potrzebuję; idź Franciszku, powróć, zkąd przybyłeś.
Młody książę był posłusznym.
Zaledwie wyszedł, Małgorzata usłyszała za
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/183
Ta strona została przepisana.