Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/186

Ta strona została przepisana.

— Kto tam?... — zawołała.
— To ja, ja!... — odezwał się głos kobiecy. — Ja, księżna de Nevers.
— Henrieta!... — zawołała Małgorzata. — O!.. niema niebezpieczeństwa, to przyjaciółka, czy słyszysz pan?...
La Mole wytężył siły i przykląkł na jedno kolano.
— Staraj się pan utrzymać o własnej mocy, ja tymczasem pójdę otworzyć drzwi — powiedziała królowa.
La Mole oparł się ręką o podłogę i zdołał utrzymać równowagę.
Małgorzata postąpiła ku drzwiom, lecz nagle zatrzymała się, zadrżawszy z przestrachu.
— A!... tyś nie sama?... zawołała królowa — usłyszawszy szczęk broni.
— Nie, nie sama; mam z sobą dla straży dwunastu ludzi z gwardyi, których mi zostawił szwagier mój, książę Gwizyusz.
— Gwizyusz — mruknął La Mole. — O!.. morderca!.. morderca!...
— Milcz — powiedziała Małgorzata — ani słówka.
I obejrzała się naokoło, szukając wzrokiem miejsca, gdzieby mogła schować rannego.
— Szpady, sztyletu... — szepnął La Mole.