Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/187

Ta strona została przepisana.

— Dla obrony?... nie potrzeba; czyż pan nie słyszałeś?... Ich dwunastu, a pan sam jeden.
— Nie, nie dla obrony, ale dlatego, ażeby mnie nie dostali żywego.
— Nie, nie — rzekła Małgorzata — nie, ocalę cię. Al... wejdź pan do gabinetu.
La Mole, podpierany przez Małgorzatę, dowlókł się z trudnością do gabinetu.
Małgorzata zamknęła za nim drzwi i, chowając klucz do woreczka, napół głośno powiedziała przeze drzwi:
— Tylko bez krzyku, narzekań i westchnień, a będziesz ocalony.
Potem, zarzuciwszy na siebie nocny płaszczyk, otworzyła drzwi przyjaciółce, która rzuciła się w jej objęcia.
— A!.. — powiedziała Henrieta — nic ci się pani nie stało, wszak prawda?...
— Nic, nic — odparła Małgorzata — owijając się płaszczem, z obawy, żeby nie spostrzeżono plam krwawych na jej ubraniu.
— Tem lepiej, na wszelki jednak wypadek, zostawiam Waszej królewskiej mości sześciu żołnierzy, gdyż książę Gwizyusz dał mi dwunastu, ażeby mnie odprowadzili do domu, a ja nie potrzebuję tylu. Trzeba ci wiedzieć, że sześciu żoł-