Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/194

Ta strona została przepisana.

ża z polecenia wielkiego Henryka. Jednak, mój kochany, strasznie coś cicho w tej części miasta; zaledwie słychać strzały. Mogłoby się komu zdawać, że jest na prowincyi; niech dyabli wezmą, wszyscy śpią!
W samej rzeczy w pałacu Gwizyuszów było cicho, jakby wypadki szły zwyczajnym trybem.
Wszystkie okna były zamknięte, z jednego tylko okna w pawilonie dawało się widzieć z po za rolet światło.
Maurevel stanął opodal pałacu Gwizyuszów, na rogu ulic du Petit-Chantier i des Quatre-Fils.
— Oto mieszkanie tego, którego szukamy.
— To jest tego, którego pan szukasz — rzekł La Hurière.
— Ponieważ pan jesteś z nami, więc szukamy go wszyscy.
— Jakto! ten dom, w którym wszystko wydaje się pogrążonem w głębokim śnie...
— Ten sam! La Hurière oddaj rusznicę panu de Coconnas i idź zapukać. Jeżeli cię wpuszczą, powiedz, że chcesz pomówić z panem de Mouy.
— Aha! rozumiem — powiedział Coconnas — zdaje się, że pan masz także w dzielnicy Temple swojego wierzyciela.