Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/200

Ta strona została przepisana.

— Aha!... — powiedział do siebie Coconnas — a to w istocie jakiś zuch.
— I cóż — mówił dalej de Mouy. — Przyjaciele lub nieprzyjaciele, czyż nie widzicie, że na was czekam?
La Hurière milczał, Maurevel nie odpowiadał, Szwajcarzy wstrzymali oddech.
Coconnas chwilę czekał, lecz widząc, że nikt nie prowadzi dalej rozmowy, zaczętej przez La Hurièrea i przerwanej przez de Mouya, wyszedł na środek ulicy i rzekł:
— Panie! przyszliśmy tutaj nie po to, aby popełnić morderstwo, jak może sądzisz, lecz na pojedynek... Jestem sekundantem jednego z pańskich nieprzyjaciół, który chce honorowo zakońszyć dawny spór. E! wychodźże, panie de Maurevel: czegóż się odwracasz? Pan de Mouy zgadza się.
— Maurevel!... — zawołał de Mouy — Maurevel, morderca mego ojca! Maurevel, zbójca królewski! A! tak, przyjmuję wyzwanie.
I, wycelowawszy do Maurevela, który zaczął pukać do pałacu Gwizyuszów, chcąc prosić tamże o pomoc, przestrzelił mu kapelusz.
Na huk wystrzału i na krzyk Maurevela, żołnierze, którzy odprowadzili księżnę de Nevers wybiegli z pałacu Gwizyuszów z trzema czy cztere-