Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Ten ostatni rzucił pistolet wystrzelony, a zatem już nieużyteczny, i drżącą ręką zaczął machać szpadą, o połowę krótszą od szpady piemontczyka. Ojciec, uzbrojony tylko sztyletem i nabitą rusznicą, wołał o pomoc.
Staruszka w oknie, naprzeciw matki młodzieńca, trzymała w ręku kawał marmuru, gotowa go rzucić.
Nareszcie Coconnas, podburzony pogróżkami z jednej, a zachęceniami z drugiej strony, dumny z podwójnego zwycięstwa, odurzony wonią prochu i krwi, oświecony łuną pożaru palących się domów, roznamiętniony myślą, że walczy wobec kobiety, której piękność mówiła niezaprzeczenie o jej wysokiem urodzeniu, Coconnas, jak ostatni Horacyusz, uczul, że siły jego podwoiły się.
Widząc, że młodzieniec waha się, rzucił się nań i skrzyżował swój straszny i krwią zbroczony rapir z jego krótką szpadą.
Po dwóch uderzeniach, młodzieniec nie miał już szpady w ręku.
Wtedy Mercandon starał się odeprzeć piemontczyka, ażeby łatwiej mogły go dosięgnąć rzucane z okna kamienie.
Lecz Coconnas, przeciwnie, chcąc zniweczyć podwójny napad nieprzyjaciół, starca Mercandona ze sztyletem i matki młodzieńca, gotowej rzucić