Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/211

Ta strona została przepisana.

Coconnas namyślał się przez chwilę; nagle obróciwszy się do młodzieńca, zapytał go:
— Jesteś protestantem?...
— Tak — odrzekło dziecię.
— W takim razie, musisz umrzeć — zawołał Coconnas, zmarszczywszy brwi i zbliżając do piersi swego przeciwnika sztylet.
— Umrzeć!.. — zawołał starzec — syn mój ma umrzeć!...
W tejże chwili dały się słyszeć bolesne narzekania matki.
Były one tak rozdzierającemi serce, że na jakiś czas zachwiały silne postanowienie piemontczyka.
— O!... księżno — zawołał ojciec, zwracając się ku damie, patrzącej z pałacu Gwizyuszów — wstaw się za nami, a imię twoje będzie zawsze co rano i wieczór wspominane w naszych modlitwach.
— Więc niech się wyrzecze swej wiary — odrzekła dama.
— Jestem protestantem!... — powiedziało dziecię.
— Więc giń!.. — zawołał Coconnas, wznosząc żelazo — giń! kiedy nie chcesz być wdzięcznym za życie, ofiarowane ci tak pięknemi usty.
Mercandon i jego żona widzieli, jak straszna broń zabłysła nad głową ich syna.