Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/213

Ta strona została przepisana.

palcami rękojeści, rzucił się na niego i, wywróciwszy go, zawołał:
— A! zdrajco!
I wepchnął mu w piersi sztylet.
Młodzieniec krzyknął, podniósł się konwulsyjnie na jedno kolano i padł bez ducha.
— A!.. zbójco!.. — wrzasnął Mercandon — mordujesz nas, ażeby nam skraść sto sztuk złota, któreś nam winien...
— Nie, na honor nie — rzekł Coconnas — i oto na dowód...
Przy tych słowach, rzucił starcowi pod nogi worek z pieniędzmi, dany mu przy odjeździe przez ojca, w celu uiszczenia długu.
— I oto na dowód — mówił dalej Coconnas — oddaje ci twoje pieniądze.
— Masz śmierć! — zawołała kobieta z okna.
— Strzeż się, panie de Coconnas, strzeż się! krzyknęła dama z pałacu Gwizyuszów.
Lecz Coconnas nie miał czasu podnieść głowy, dla rozeznania, zkąd mu grozi niebezpieczeństwo.
Ciężka bryła ze świstem rozcięła powietrze, padła na kapelusz i strzaskała szpadę piemontczyka.
Coconnas padł bez zmysłów, nie słysząc