Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/214

Ta strona została przepisana.

okrzyków radości, które dały się słyszeć z prawej i lewej strony.
Morderca w tej chwili rzucił się ze sztyletem w ręku na młodego Coconnasa.
Lecz nagle drzwi pałacu Gwizyuszów otworzyły się.
Starzec, zobaczywszy połuskujące halabardy i szpady, uciekł, kiedy tymczasem ta, którą, nazywał księżną, oświecona przy całej swej szatańskiej piękności łuną pożaru i jaśniejąca drogiemi kamieniami i brylantami, do połowy wychyliła się z okna i wołała, do żołnierzy, wskazując im piemontczyka:
— Ten, ten!.. naprzeciwko mnie, w czerwonym kaftanie. Ten. tak, tak, ten sam!...