kluczyk złoty, otworzyła nim drzwi gabinetu i wskazała służebnej młodzieńca.
La Mole zdążył wstać i zbliżyć się do okna.
Tutaj znalazł mały sztylecik, jaki wówczas nosiły kobiety.
Na hałas otwierających się drzwi, pochwycił go.
— Nie obawiaj się, panie, niczego — rzekła Małgorzata — zapewniam cię, jesteś bezpiecznym.
La Mole znowu padł na kolana.
— O!... pani — zawołał — jesteś dla mnie więcej, niż królową, jesteś bóstwem.
— Nie wzruszaj się panie tak bardzo — powiedziała Małgorzata — krew jeszcze ciecze. O!.. patrz, Gillonno, jak on blady... Gdzież pan jesteś raniony?...
— Pani — odpowiedział La Mole, starając się rozpoznać ważniejsze rany — zdaje się, że jestem raniony sztyletem w ramię i w pierś. Na inne rany niema potrzeby zwracać uwagi.
— Zobaczymy — rzekła Małgorzata — Gillonno, przynieś mi szkatułkę z balsamami.
Gillonna była posłuszną i wkrótce powróciła, niosąc w jednej ręce szkatułkę, a w drugiej
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/216
Ta strona została przepisana.